poniedziałek, 29 kwietnia 2013

3 sposoby na majówkę

Źródło: www.mierzyn24.pl

W tym roku naprawdę można poszaleć – jak ktoś dobrze zakombinuje albo właściwie ustawi sobie priorytety, to z weekendu majowego wyciśnie 9 wolnych dni. Właściwie sformułowanie „weekend majowy” już od ładnych paru lat stało się tylko łagodnym eufemizmem, gdyż zmęczeni trwającą 6 miesięcy zimą rodacy wykorzystują rocznicę uchwalenia pierwszej konstytucji jako pretekst do pierwszych wakacji. I cóż w tym złego? Polakom generalnie brakuje radości życia, więc może jak sobie trochę wypoczną, to wrócą do pracy z chęcią i zapałem, by dawać z siebie wszystko przez najbliższe 2 – 3 miesiące, aż do wakacji właściwych. Opaleni pierwszymi promieniami słońca, bogatsi w białko zwierzęce z wszelakich mięs grillowanych, będą uśmiechać się do nieznajomych na ulicy, pomyślą 2 razy, zanim założą skarpety do sandałów, zaczną czytać tą jedną książkę, którą według badań pochłaniają w ciągu roku, a wieczorem zamiast oglądach Eurosport pójdą uprawiać sport (lub ogródek lub jeszcze coś innego ;)

Tak więc – same korzyści. Jednak aby nabrać aż takiego wigoru, trzeba dobrze wybrać odpowiednią formę wypoczynku. Żebyście nie czuli się zdezorientowani, oto zestawienie plusów i minusów różnych opcji spędzania nadchodzących dni:

1)      grill z rodziną / przyjaciółmi – grill pierwszomajowy wszedł w naszą kulturę i świadomość tak płynnie i niezauważalnie jak nóż w masło, i utkwił w niej na dobre niczym rdza w piekarniku. Konsumpcja pierwszej wiosennej wieprzowiny (forma dowolna: kiełbaska, karkóweczka, szaszłyczek) opiekanej na świeżym powietrzu przez domorosłych speców od krzesania ognia, stała się kulinarną tradycją na miarę wigilijnego karpia, wielkanocnej babki czy piwa co weekend:

Źródło: bibson.pl
        PLUSY (+)

- nie będziemy odczuwać łaknienia przez najbliższy miesiąc, dzięki czemu łatwo i bez wysiłku schudniemy do wakacji

     - integracja z rodziną /znajomymi – grill łączy ludzi: jeden podpala, drugi przyprawia mięso, trzeci robi sałatkę, czwarty gasi pożar – uczymy się pracy zespołowej, coś wspólnie tworzymy, jesteśmy aktywni. A ile śmiechu będzie potem przy opowieściach, jak to Wojtek pomylił wódkę z podpałką w płynie, nasza ciocia postanowiła wykonać solo „Ona tańczy dla mnie”, a kuzyn dla żartu wrzucił to na youtube, a koledzy urządzili konkurs skakania przez kozła, twórczo obsadzając w tej roli pałający żywym ogniem grill

     MINUSY (-)

- może się okazać, że Polska nie jest wcale krajem wolności i tolerancji, jak do tej pory sądziliśmy, i impreza z hitami zespołu Weekend lub recital polskiej piosenki biesiadnej wykonywany przez wuja Wacka na gitarze zostaną przez naszych sąsiadów zaklasyfikowane jako zakłócanie ciszy nocnej – a nie daj Boże policja przyzna im rację…

   - około 30 kwietnia wszystkie okoliczne sklepy mięsne świecą pustkami jak za PRLu, a w markecie strach mięso kupować, bo a nuż trafimy na tą partię, którą myją od stycznia płynem do naczyń, żeby się świeciła na różowo. Dlatego zapobiegliwy Polak o zaopatrzeniu na majowego grilla zaczyna myśleć zaraz po Wielkanocy

   - kwestia rozdziału zadań – nie zgrywajmy Zosi – Samosi i nie mówmy znajomym „co ty, nie musisz nic szykować, najwyżej kupcie jakieś wino po drodze” – nie to miejsce, nie ten czas. Grill ma socjalizować, też w kwestii podziału obowiązków. I rozdzielmy je konkretnie, żebyśmy nie skończyli z 5 sałatkami ziemniaczanymi, colą i brykietem węglowym na działce oddalonej o 50 km od cywilizacji 

2)      jedziemy w Polskę – w poszukiwaniu kontaktu z naturą, samym sobą, dziedzictwem narodowym, prawdą, no i też dlatego, że nie mamy za dużo kasy:


Źródło: www.sfora.pl 
    PLUSY (+)

- jeżeli jesteś hardcorem,
nie musisz 
wydawać kasy prawie 
w ogóle - bierzesz rower, namiot, wędkę, 
toi-toi, paprykarz szczeciński, testament, gitarę 
i książkę „Gringo wśród dzikich plemion” Wojciecha Cejrowskiego i jedziesz oglądać bociany nad Biebrzę lub łapać kleszcze na Podlasiu

      - jeżeli nawykłeś do luksusu, kupujesz promocyjny weekendowy bilet PKP i
objeżdżasz Polskę dookoła w 9 dni – kontakt z naturą (ach, te niczym nieposkromione zapachy!) też gwarantowany, będzie pewnie jeszcze dziwniej i weselej niż w kolei transsyberyjskiej (zwłaszcza kiedy okaże się, że niestety 9 dni to za mało, bo z Krakowa do Poznania jedzie się przez Białystok i Rzeszów, co nieco wydłuża podróż),  a wrażenia z  wyprawy zawsze możesz opisać i liczyć, że przebijesz „W 80 dni dookoła świata” J. Verne’a, dzięki czemu zarobisz kupę kasy i nie będziesz już musiał wypoczywać w Polsce

   MINUSY (-)

- będziesz musiał obcować ze specyficznymi typami Polaków: paniami w kasach na PKP/PKS, recepcjonistkami, kelnerami w przydrożnych barach, przewodnikami po różnych zabytkach, a jak ci się poszczęści, to i z policjantami, GOPRem, serwisantami pojazdów, pielęgniarkami z OIOMu/SORu oraz świeżo przebudzonymi tatrzańskimi niedźwiedziami. Kontakt z tymi ostatnimi będzie zdecydowanie najprzyjemniejszy

     - a nuż świeże powietrze uderzy ci do głowy i tak ci się spodoba, że nie będziesz chciał wrócić do miasta, uznasz swoją firmę za krwiożerczą korporację, która stłamsiła twoją naturalną potrzebę lepienia garnków z gliny i hodowania kóz na Mazurach, w związku z czym postanowisz się tam osiedlić, niczym bohaterki popularnych powieści dla kobiet. Uważaj – kiedy zapragniesz wznieść na podwórku posąg Światowida to znak, że czas zacząć się o siebie martwić.



Źródło: gigamoty.pl

3)      witaj, ZAGRANICO! – jeżeli masz za dużo pieniędzy i nie wiesz już, co z nimi robić, a tak się składa, że w dzieciństwie co roku jeździłeś z rodzicami do Sarbinowa i na morze nie możesz już patrzeć, a potem na szkolnych wycieczkach w góry zawsze wlokłeś się w ogonie i teraz masz traumę – postanawiasz wyruszyć za granicę:

PLUSY (+)

poznasz trochę świata i być może okaże się, że w Grecji nigdy nie słyszeli o rybie po grecku a do „sałatki greckiej” w ogóle nie dodają sałaty, a jak spróbujesz zamówić we Włoszech swoją ulubiona pizzę z kebabem i ogórkiem konserwowym, wyproszą cię z restauracji. Pamiętaj – każde doświadczenie kształci. 
Źródło:aleshit.pl

   - przekonasz się, że ludzie mogą być mili, sympatyczni, pomocni, bezinteresowni i uśmiechnięci, a jak skorzystasz z couchsurfingu to i przenocują cię za darmo, dadzą klucz do mieszkania, a za swój obowiązek przez najbliższe parę dni uznają sprawianie ci przyjemności. Uważaj 
powrót do kraju może być bardzo bolesny.

  
    MINUSY (-)

- przez tydzień wydasz minimum 1000 zł – zakupy w strefie bezcłowej, codziennie obiad i kolacja na mieście, kubek w kształcie wieży Eiffla, tarcza do gry w rzutki z podobizną M. Thatcher, kalendarze, długopisy, magnesy na lodówkę i wysłanie pocztówki do babci pochłonęły twoją miesięczną pensję


     - nie będzie majówkowego grilla!!!

Tak więc przemyśl jeszcze raz wszystkie za i przeciw. A przecież tak w ogóle to w pogodzie mówili, że cały weekend będzie lało, więc może najlepiej zostań w domu i obejrzyj na raz wszystkie odcinki „Gry o tron”, albo zabierz się wreszcie za pisanie pracy magisterskiej/licencjatu/naukę do matury, co?! ;) Udanej majówki!

Daria

piątek, 5 kwietnia 2013

(Anty) promocja, czyli jak promować, żeby nie wypromować


http://pl.depositphotos.com/




http://www.demotywatory.pl/
Patrząc przez okno bardziej myślimy o nadchodzącej epoce lodowcowej niż o wiośnie, nie mówiąc już o lecie. Niby klimat się OCIEPLA, a u nas niedługo będziemy jeździć na nartach przez cały rok, zmieniając jedynie gogle na okulary przeciwsłoneczne, kiedy po śnieżycach nadejdą ZIMNE , ale słoneczne dni..
I tak, zostawiając daleko za sobą temat niezwykle kontrowersyjnej pięknej polskiej pogody, a jednak cały czas trzymając się rodzimych klimatów nie tylko związanych z zimową aurą, proponuję coś bardziej relaksującego, czyli kilka słów o promocji Polski poza granicami  w wykonaniu naszych obywateli i nie tylko ;)


http://www.demotywatory.pl/

I tak:

http://www.kwejk.pl/
1) Od pamiętnych i zakończonych sukcesem (promocyjnym kraju) mistrzostw Europy w piłce nożnej (oczywiście nie dla naszej drużyny, ale skoro problemem dla nich jest strzelenie bramki takim GIGANTOM jak San Marino, to przy oglądaniu kolejnych meczów z jeszcze lepszymi przeciwnikami pozostaje już tylko wznoszenie modłów, zasłanianie oczu bądź branie mocniejszych psychotropów, żeby jakoś to przetrwać).
Tutaj mamy do czynienia z połączeniem promocji z anty-promocją jednocześnie, bo o ile Polska została wypromowana i to zdecydowanie pozytywnie, to jeśli mamy promować Polskę również przez polski sport w wykonaniu naszych masterów piłki nożnej, to daleko na tym wózku nie zajedziemy..



2) Mamy jeszcze w zanadrzu tak zwane LOGO (w liczbie mnogiej bodajże loga), które na wszelki wypadek zamieszczam, bo z przeprowadzonych badań wynikało, że 90% Polaków w ogóle nie ma pojęcia, że takie coś istnieje. No tak, ale ZA GRANICĄ na pewno wszyscy będą dobrze poinformowani! Jeśli tak jak Polacy, to w sumie nie dziwię się, że część obcokrajowców umiejscawia Polskę gdzieś w rogu Afryki..


http://www.blog.mediafun.pl/


3) iii właśnie, właśnie REKLAMY, czyli coś co lubię najbardziej od momentu obejrzenia:

a) spotu promującego Warszawę na EURO, kiedy to niczego niespodziewająca się dziewczyna spotyka na swojej drodze STALKERA, który goni ją przez całe miasto, niby w między czasie pokazując piękno naszej stolicy.. hmm, no nie wiem,  ja bym się bała, że jak przyjadę to spotka mnie to samo, a więc jakie rozwiązanie podsuwa mi podświadomość? Zakup GAZU PIEPRZOWEGO zamiast pamiątkowej syrenki :] ale na szczęście, KIBICE przyjechali!



b) innego jakże poruszającego filmiku, który pokazuje to co jest w Polsce najważniejsze , czyli oczywiście… TANIEC!!! Tańczą i gwiazdy, i na lodzie, wijąc się w rytm znanych przebojów. Oczywiście rozumiem, że musimy pokazać Polskę przez pryzmat tego, w czym jesteśmy naprawdę dobrzy, ( a z tego wynika że w tańcu)! Ale jako, że  był  to spot reklamujący Polskę i Polską Prezydencję w Radzie Unii Europejskiej to zaczynam się zastanawiać gdzie narodziła się ta jakże fascynująca idea? No dobrze, wiadomo.. niezapomniany „Taniec z gwiazdami”, ale żeby od razu tworzyć jakieś animowane laleczki, które zbliżają się do siebie niczym główni bohaterowie niezapomnianego „Dirty Dancing” w ostatnich scenach?  Jakieś cegły latają nad głowami, a oni co? A ONI TAŃCZĄ!



            Promocja czy antypromocja, niech każdy lepiej sam zastanowi się nad tym jak można popracować nad wizerunkiem Polski czy samych Polaków, bo znane są nam stereotypy, których raczej nikt nie chce powielać, chociaż pewnie i takich by nie brakowało.
Promować próbują profesjonaliści, jak wiemy, z różnym skutkiem, dlatego promujmy tak, żeby było i widać i słychać, ale Z KLASĄ!

Karolina