![]() |
http://demotywatory.pl/ |
Wiadomo, końcówka pierwszego semestru.. Macie jakieś skojarzenia z czymś nieprzyjemnym, co jednak stanowi nieodłączny element studenckiego życia? Bo niby jest miło, uczymy się bądź nie, część regularnie (jakieś 0,001%), pozostała część nieco mniej systematycznie, ale nikogo z nas nie ominie… Czujesz się nieswojo? Stres? Drżenie rąk? Tak, nadeszła SESJA.
To już? Czas pędzi nieubłaganie jak w piosence zespołu Łzy i
cóż, zaczynamy..
![]() |
http://www.1humor.pl/ |
Drugi plan: kurcze.. mało czasu, myślałem/-ałam, że ogarnę 6
egzaminów w jeden tydzień... :( Nie wyszło (błagalne wołanie: CZEMU???? DLACZEGO
JA???). Z takim doświadczeniem spokojnie możemy wystartować do castingu do
jednego z polsatowskich reality show. Doświadczenie w trudnych sprawach już
jest!
Trzeci plan: szukamy rozwiązania! Nie zadajemy pytania CO,
tylko JAK? Jak sprawić, żeby przez to wszystko przejść w miarę bezboleśnie i
cieszyć się nadchodzącymi feriami? W odpowiedzi na to pytanie poszperałam
trochę w internecie i w różnych życiowych doświadczeniach, i znalazłam parę
podpowiedzi:
na chybił-trafił – skreślamy odpowiedzi
w dowolnej kolejności (dopuszczalne zakreślenie wszystkich odpowiedzi)
na rząd – czyli zakreślamy jeden typ
odpowiedzi (same A, B C lub D, czy inne litery, bo wiadomo, że tylko w wersji
optymistycznej odpowiedzi jest mniej niż 4 :P), licząc na to, że na pewno jakiś
procent będzie prawidłowy
na siedzącego obok – zakreślamy to, co
osoba obok, wierząc, że wie więcej od nas
na lizusa – kiedy podchodzimy
wykładowcę w tak umiejętny sposób, że ten mimo wszystko podaje nam odpowiedzi
na Pandę (znam
taki przypadek, kiedy rzeczywiście to podziałało!) – Pan da, Pan da.. (podajemy
dowolną ocenę w zależności od poczucia własnej wartości)
na przezornego – już przed egzaminem
znane są nam odpowiedzi, dlatego w trakcie pisania bez stresu wpisujemy
wszystko machinalnie
na upierdliwego – czyli (dość częsty
przypadek) błagamy kogoś tak długo aż osiągniemy pożądany cel
na zakochanego – czyli zasiadanie obok
osoby bezgranicznie w nas zakochanej, która zapatrzona jak w obraz podaje nam
wszystko bez pytania
na emo – twarz pełna rozpaczy i bólu,
czyli staramy się wziąć kogoś na litość
na trudną sytuację życiową - mile
widziany gips bądź kule, łatwiej o wiarygodność(!)
Zawsze możemy spróbować tej najprostszej, nie wymagającej dużego zaangażowania:
na tabula rasę (pot. na debila) – wchodzimy
na egzamin nie wiedząc nic, licząc na to, że tym razem (na pewno) się uda!
I oczywiście metody z wykorzystaniem nowoczesnej technologii. Akurat w tej dziedzinie znam kilku ekspertów,
którzy swoimi umiejętnościami mogliby wspomóc niejedną akcję kontrwywiadu, a
sam James Bond zawstydziłby się widząc bogactwo ich osobistych gadżetów!
GOOD LUCK!
Karolina
![]() |
http://www.demotywatory.pl/ |
![]() |
http://www.wrzuta.pl/ |
Większość przedstawionych sytuacji jest znana studentom z autopsji :)
OdpowiedzUsuńJednakże, po przeczytaniu tego świetnego artykułu nasunął mi się pewnie wniosek, który powinien prowadzić do debaty na temat szkolnictwa.
Czy obecne metody ściągania nie wynikają z cichego przyzwolenia wykładowców? Uważam, że już zaciera się granica pomiędzy zgłębianiem wiedzy a kolejnym zaliczanie….
Najlepsza metoda na sprawdzenie wiedzy studenta jest egzamin ustny, który wymaga poświęcenia czasu prowadzącego zajęcia, budzi wiele emocji oraz powoduje wzmożoną edukację :) ale jakie wspomnienia :)