piątek, 25 stycznia 2013

Seriale na sesję

Źródło: demotywatory.pl


Sesja nadeszła, trzeba wiec znaleźć sobie coś do roboty. Gdy już wyczyścimy fugi między kafelkami, upieczemy 40 muffinów i zrobimy pranie ręczne, pozostaje nam jedno wyjście: obejrzeć jakiś serial.

Zdawałoby się, że w porównaniu z ogromem pracy fizycznej, która już za nami i pracy umysłowej, która dopiero nas czeka, akurat to nie będzie problemem. Ale to tylko pozory: wybór odpowiedniego serialu wcale nie jest taki prosty. Z góry odrzucamy wszystkie polskie produkcje – o powodach tej decyzji można by napisać oddzielny post (co z pewnością kiedyś nastąpi:). Tak naprawdę bierzemy pod uwagę tylko seriale amerykańskie, gdyż: 

Źródło: demotywatory.pl

1) są najlepiej, najbardziej profesjonalnie zrobione: scenografia, muzyka, zdjęcia dopracowane w każdym calu

2) nie czujemy zażenowania, kiedy je oglądamy (a uczucie to nieodmiennie towarzyszy mi przy „delektowaniu się” polskimi serialami)

3) są autentycznie: śmieszne/wzruszające/straszne/wciągające – zależy od efektu, jaki mają wywołać


4) aktorzy, którzy w nich grają, nie traktują swojej roli jak ciężkich robót publicznych za marne, ale potrzebne pieniądze – dają z siebie wszystko, bo wiedzą, że seriale nie są już tylko młodszym i brzydszym rodzeństwem filmów; teraz seriale i filmy są jak siostry bliźniaczki które cały czas  kłócą się, która jest ładniejsza i którą rodzice (widzowie)  kochają bardziej.

Źródło: demotywatory.pl


Tak więc znamy kraj produkcji. I co dalej? Wchodzimy na jedną ze stron które wszyscy znamy (ale nie będziemy rzucać nazwami) i widzimy gigantyczną listę tytułów, z których większość nic nam nie mówi. Szał na seriale medyczne powoli mija („Dr House” się skończył, „Chirurdzy” jeszcze operują, ale też czas już chyba „zamknąć pacjenta”), wampiry z „Czystej krwi” i „Pamiętników wampirów” wyssały już swoje ofiary do ostatniej kropelki, a na wysmakowane seriale kostiumowe w rodzaju „Rodziny Borgiów”, „Dynastii Tudorów” czy już bardziej współczesnego „Zakazanego Imperium” potrzeba wolnego co najmniej tygodnia, gdyż tak wciągają, że naprawdę nie skończy się tylko na 1 odcinku.


"2 broke girls". Źródło: http://twoje-seriale.pl
Najlepsze na sesję są produkcje lekkie, zabawne i krótkie. Te kryteria spełniają 2 świetne seriale: „2 broke girls” oraz po prostu „Girls”. Właściwie można je nazwać anty - serialami, gdyż dissują (może dlatego tak mi się spodobały? :) wszystko i wszystkich. Bohaterowie nie są piękni, szczególnie ciekawi (obydwa opowiadają o losach przeciętniaków, by nie powiedzieć: nieudaczników) ani nawet dobrze ubrani. Nie chodzą do fajnych miejsc ani nie jedzą fajnych rzeczy. Nie mają też fajnej pracy; albo jest beznadziejna i jej nienawidzą, albo są bezrobotni. Pojawia się także temat tabu, totalnie nieobecny w klasycznych serialach, w których bohaterowie po prostu żyli ciekawe, a za co, to już pozostawało ich tajemnicą: PIENIĄDZE. To wokół nich, a nie wokół  facetów – jak w każdym serialu dla kobiet – koncentrują się myśli i działania dwóch spłukanych dziewczyn. 

"Girls". Źródło: http://itonlytakesagirl.blogspot.com


Obie produkcje stanowią sarkastyczną i trochę gorzką odpowiedź na „Seks w wielkim mieście”: „miasto może i wielkie ale i tak tego nie widzę, bo praktycznie nie ruszam się z Wiliamsburga, seks to tylko kolejne źródło problemów (choroby weneryczne!!), a nie radości, a jedyny Big, jaki może mnie spotkać to big debt albo big bill, zdają się myśleć bohaterki. W „Girls” pojawiają się zresztą bezpośrednie nawiązania do „Seksu..”, choćby w karykaturalnej postaci Shoshany, która jest jego maniaczką i marzy, by żyć jak Carrie, ale raczej jej to nie grozi.

Źródło: demotywatory.pl
Jednak najważniejszą cechą wspólną obu tych propozycji jest IRONIA, przechodząca wręcz w SARKAZM. Wyśmiewają Żydów, Murzynów, Azjatów, Latynosów, Polaków (tak, tak, w „2 broke girls” jest bardzo barwna postać emigrantki znad Wisły), homoseksualistów, hipsterów, karierowiczów, małomiasteczkowość, pseudo – artyzm, przeintelektualizowanie. Śmieją się też sami z siebie: ze swej nieudolności, niewypłacalności, z kryzysu, z bolesnego wchodzenia w dorosłość. Wszystkie ich wysiłki wydają nam się syzyfową pracą – przecież jeśli osiągnęliby sukces, nie byłoby już o czym robić serialu – i z jednej strony im kibicujemy, a z drugiej mamy nadzieję, że znowu coś nie wyjdzie; w końcu zawsze bardziej lubimy tych, którzy mają gorzej od nas :)  

Daria

5 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. Dzięki! Ostatnio też słyszałam bardzo pozytywną opinię na jego temat, więc wygląda na to, że rzeczywiście warto go zobaczyć!

      Usuń
  2. Daria, uwielbiam Twoje poczucie humoru! :D Gdy zaczynałam czytać post, to pomyślałam sobie, że zaproponuję Wam właśnie "Seks...". Mi zawsze poprawia humor, gdy mam zły dzień:) i to jedyny serial, który teraz oglądam (bardzo wolno, ale oglądam). Jak się okazało, masz dla nas zupełnie inne propozycje, więc na 100% zobaczę chociaż odcinki pilotażowe "2 broke girls" i "Girls". Może też mi się spodobają.
    Aha! Te demotywatory są genialne i takie prawdziwe :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Merci :) "Seks.." to klasyka, bez niego nie ma co zabierać się do "Girls" :) Polecam obejrzeć jedno po drugim: jak będziesz mieć na świeżo w pamięci ten pierwszy, to wyłapiesz wszystkie konteksty i wątki zaczerpnięte z niego, które pojawiają się w tym drugim. Choć pod względem estetycznym możesz doznać szoku :) Ale to naprawdę świetne zestawienie, jak żyły 4 młode dziewczyny w latach 90 i jak żyją teraz w NY...

      Usuń
  3. no tak - sesja jest idealnym momentem, żeby nadrobić zaległości w sprzątaniu i serialach ;)
    a na kolejne odcinki Max i Caroline oraz Girls czekam z niecierpliwością !

    OdpowiedzUsuń