środa, 4 grudnia 2013

Mężczyźni w krzywym zwierciadle



Karmione od dzieciństwa najpierw bajkami, później komediami romantycznymi, żyjemy w przekonaniu, że gdzieś tam na świecie istnieje nasza druga połówka, książę na białym koniu: piękny, mądry, odważny i dobry. Jednak im więcej osobników płci przeciwnej poznajemy, tym częściej zaczynamy się zastanawiać: czy ktoś zakopał go gdzieś pod ziemią, czy też leży niczym Śpiący Rycerz w wysokich górach, czy zła czarownica zamieniła go w żabę? Gdyż coraz częściej zamiast "ideału"można spotkać następujące typy:




Przypadek pierwszy: Dandys

„Lustereczko, powiedz przecie, kto jest najpiękniejszy w świecie?” Zakochany w sobie bez pamięci, dbający o najnowsze trendy i idealny kolor swoich włosów. Gdzie tam siwe włosy! Trzeba zabić je w zarodku, co sprawia, że do akcji wkracza farba - lepiej, gdy kolor różni się delikatnie, gorzej, kiedy osobnik myśląc, że nikt tej zmiany nie widzi, zaczyna przypominać Toma Cruise’a ze słynnego filmu „Wywiad z wampirem”. To, czego mi brakuje, to peleryna, ale jako że wyobraźnia działa bez zarzutów, brakujące elementy pojawiają się natychmiast. Staramy się opanować i nerwowo nie zerkać w stronę nienaturalnie ciemnej czupryny, ale cóż poradzić, jesteśmy tylko ludźmi! Problem metroseksualności? Już nawet Bogusław Linda wypowiedział się w tej kwestii, twierdząc, że zapewne jest to wina zbyt wymagających kobiet (?!) Hmmm... nie jestem pewna, czy którakolwiek z nas wolałaby sama targać szafę po schodach, dając czas swojemu mężczyźnie na ułożenie włosów bądź nałożenie wystarczającej ilości żelu (o ile rzecz jasna nie jest łysy). Że niby kobiety przejmują męskie cechy? Chyba muszą, skoro młodsza generacja z reguły wie, co to ‘selfie’, a nie wie, czym jest poziomica, ma problemy z wkręceniem żarówki, a przesunięcie łóżka kończy się przepukliną (na tych chudych nóżkach daleko nie zajdzie), nie mówiąc już o przeniesieniu panny młodej przez próg – przecież to może skończyć się tragicznie, a tego nikt by chyba nie chciał!



Przypadek drugi: Sportowiec
„Biegać, skakać, latać, pływać, w tańcu, w ruchu wypoczywać!” – śpiewał już Pan Kleks, niektórzy jednak wzięli sobie jego słowa zbyt mocno do serca, a ich realizację uczynili sensem swojego życia. Choć, zgodnie z zasadą ewolucji, żyjący w miejskiej dżungli samiec powinien znajdować się o parę etapów rozwoju wyżej niż jego przodek z epoki plejstocenu, zew natury nadal w nim tkwi i podpowiada: trzeba się spocić, zmęczyć aż do bólu, a najlepiej doznać kontuzji (obnoszą się z tym jak z ranami poniesionymi w boju) żeby udowodnić, iż jest się prawdziwym mężczyzną. Jednak cały ten wysiłek nie miałby sensu, gdyby o swym poświęceniu i tężyźnie fizycznej wiedział tylko sam zainteresowany.  Elementy niezbędne do osiągnięcia pełni samozadowolenia to: rywalizacja z innymi samcami oraz... podziw w oczach kobiet. Dzięki mediom społecznościowym dzisiejszy facet ma dużo łatwiej niż jego kolega 30 mln lat temu – wystarczy wrzucić na fejsa o 6 rano foteczkę z opustoszałej siłowni, a już wszyscy koledzy przy śniadaniu skręcają się z zazdrości, myśląc „co za kozak!”. Dany osobnik czuje się również zobligowany poinformować cały świat o wynikach swoich wysiłków – i tak, zanim jeszcze ruszy warszawska giełda i poznamy indeks WIG20, wiemy już, że pan Y przebiegł dziś o wschodzie słońca 20 km w pół godzinki, bijąc swój własny rekord z dnia poprzedniego. Aż dziwne, że nie wyświetlają tego przy Metrze Centrum zamiast długu publicznego! Natomiast pod wieczór zaczynają spływać relacje z zajęć grupowych: treningów sztuk walki, rozegranych meczy. Z wypiekami na twarzy czytamy te reporterskie opisy „minuta po minucie”, czujemy, jakbyśmy tam były: wąchamy zapach potu, widzimy te siniaki, których się nabawił, współczujemy drużynie, którą tak bezlitośnie rozgromił. Testosteron wisi w powietrzu, lajki lecą, koledzy gratulują, a dziewczyny... śmieją się w duchu.   



Przypadek trzeci: Wielkie dziecko

Znany także jako dziwny przypadek Benjamina Buttona: zamiast dorastać, robi się coraz młodszy. Dlatego wymaga stałej opieki rodziców: wikt, opierunek i  kieszonkowe do 35 roku życia to opcja minimum. W wersji hardcore’owej mamy do czynienia z zakamuflowanym kompleksem Edypa („takiej mamy jak ja to nie ma nikt na caaaałym świecie”). W wieku 29 lat nadal szuka „pomysłu na siebie”, ma wiele „marzeń i planów”, ale tak się jakoś złożyło, że nie ma pracy. W sumie nie byłoby na nią miejsca w jego napiętym kalendarzu: dzieli swój czas między hobby, sport i kolegów. Jak każde dziecko, ma swoje ulubione zabawki, a nazywają się iPhone, iPad i MacBook Pro. Używa ich do obsługi licznych aplikacji, Instagramu, śledzenia memów i najnowszych teledysków na youtubie. Dziewczyny? Dobre towarzyszki imprez, rozmów czy innych rozrywek, ale nie życia. Po skończonej zabawie bierze swoje zabawki i wynosi się z piaskownicy. Motto życiowe: „Nikt tego nie wie, jak ja kocham siebie/ O sobie tylko śnię!/ Nieważne dziewczyny, nieważne przyczyny/ Ja po prostu kocham się!”


Przypadek czwarty: Uwaga! Kontrola
Zaczyna się jak zawsze, miłe wiadomości, raz, dwa razy w ciągu dnia (żeby się nie narzucać). Tekst podstawowy: „Co tam?”, ewentualnie „Co tam słychać?” Z biegiem czasu takich wiadomości jest coraz więcej, bo jak wiadomo, w ciągu minuty bądź dwóch wiele może się zmienić, np. siedziałaś, a teraz wstałaś i chcesz wyjść z pokoju. I tak, to też jest ważna informacja, którą należy przekazać dalej. Upadniesz i co? W razie czego ktoś będzie wiedział, że w tym momencie się przemieściłaś i jak nie będzie odpowiedzi, to wezwie pomoc, bo nie wytrzyma dłużej niż kilka sekund bez informacji! I tak z dwóch wiadomości w ciągu dnia, robi się ich co najmniej kilkanaście, a w przypadkach skrajnych – pewnie i kilkadziesiąt. Wyjście z koleżanką? - „Możesz iść”- ojej, jak miło, że mogę!  Czasami zgody nie ma, bo wiadomo, koleżanka ma kolegów i rozpoczyna się nerwowe myślenie: jakich? W głowie facetów pojawia się wiele myśli... Rzadkość! Niby mówi się, że tylko kobieta tak się o wszystkich martwi, a tutaj proszę – niespodzianka! Sms-a napisze, zaraz potem zadzwoni z drogi z pytaniem: „gdzie jesteś???” (bo nie odbierałaś od 5 minut), a na koniec wyłoni się zza rogu w bluzie z kapturemJ



Przypadek piąty: Hejter
W Internecie zwierzę towarzyskie – w realnym życiu bywa z tym różnie. Jego rozbudowane komentarze na facebooku na niejednej dziewczynie mogą zrobić wrażenie. Błyskotliwość pierwsza klasa. liczba znajomych – grubo ponad 1000. Widać, że jest „znany”. „Popularny” w środowisku internetowym i lubiany wśród wirtualnej publiczności (tu zalajkuje, tam skomentuje – idealny friend!). Kontrowersja w Internecie? Jak najbardziej! Wie, że oprócz chleba potrzeba też igrzysk. Bawi publiczność na wallu swoimi wyszukanymi żartami z wyższej półki. Wiemy, co kupił, gdzie był, co jadł – aż boimy się myśleć, o czym może nas jeszcze poinformować. Kontrowersja w sieci rzadko idzie w parze z jakąkolwiek kontrowersją w życiu prywatnym.


Okazuje się, że agresywna postać przed komputerem często w realu nie daje oznak życia. Przeważnie zajmuje miejsca pod ścianą, gdzie siedząc  w kapturze, raczy się grą w sudoku i po prostu GARDZI PLEBSEMJ Facebookowy domek sprawia, że ma ograniczone zaufanie do ludzi w normalnym świecie (gdzie trzyma się w grupie przeważnie 1-2 fanów znających go z osiągnięć wirtualnych). Typ często skrzywdzony przez mamę, tzw. ofiara lat przedszkolnych.

Karolina&Daria&Justyna

4 komentarze:

  1. Doskonały przykład kompletnego braku pomysłu na artykuł. Z Waszej strony brak jakiejkolwiek analizy mężczyzny i posługiwanie się sloganami i sterepotypami. Cytując Stuhra "sfiksowałyście boście chłopa dawno nie miały"... może w ogóle.. kto wie?

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie chce nic mowic, ale jesli chodzi o chwalenie sie wynikami z biegow na internecie itp to w tym wypadku kroluja kobiety...zwlaszcza to durne endomondo cos tam .

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny artykuł! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Panienki macie po części racje. Na pewno nie spotkacie faceta który byłby piękny i mądry i odważny i dobry.

    Pierwszy przypadek /może nie Dandys a Narcyz/ - to efekt rozwoju cywilizacyjnego, główny przedstawiciel kultury masowej i przez nią promowany. W romantyzmie zwany dżentelmenem przeze mnie po prostu pedałem \przepraszam za wyrażenie\. Bogusław Linda był w błędzie, gdyż to nie kobieta od niego czegoś wymaga tylko on od kobiety, o ile woli kobiety.

    Drugi przypadek /może nie Sportowiec a Kulturysta/ - Sportowiec nie kładzie nacisku na tężyznę fizyczną i nie afiszuje się z tym jak Kulturysta. Nie spotkałem się ze sportowcem, który chwaliłby się swoimi wynikami. Tak może zrobić co najwyżej jakiś szpaner, który ma mało wspólnego ze sportem. Jeśli chodzi o mecz, czy to nie lepiej, jak gra z kolegami, zamiast siedzieć w barze??

    Trzeci przypadek - to chyba przypadek pierwszy po nieudanej ewolucji i z odchyłami.

    Czwarty przypadek - stalker, osoba psychicznie chora

    Piąty przypadek - to normalny przypadek dla ludzi nieśmiałych, którym kiepsko wychodzi kontakt w realu, więc rozwijają się w wirtualu. Osobiście uważam, że to dobry przykład damskiej części społeczeństwa, szczególnie po wprowadzeniu facebooka. Przy okazji tego przypadku przypomniał mi się film "Więcej czadu" polecam.

    Typowe przykłady mężczyzn z miasta, polecam przejechać się, np do cioci na wieś. Zapewniam też, że jest dużo więcej złych i dobrych przypadków.




    OdpowiedzUsuń