

Tegoroczna
ceremonia rozdania Oscarów była ciekawa ze względu na przemowy
laureatów - tutaj prym wiedzie Iñarittu i jego niezwykły dystans do
siebie, J.K.Simmons, Common oraz John Legend, nawołujący do walki o
sprawiedliwość i równość rasową. Także nasz Paweł
Pawlikowski, który udowodnił, że Polacy jednak mogą płynnie
mówić po angielsku, nie mają kompleksów i potrafią cieszyć się
z nagrody, na którą sobie zasłużyli.
Może
i było trochę politycznie, ale sposób, w jaki przemawiają, ich
erudycja, mądrość życiowa (a nie książkowa) sprawiają, że
słucha się tego jak buddyjskiej mantry. Zaczynasz powtarzać sobie
„Yes, I can!” (chociażby wsłuchując się w słowa Grahama
Moore’a). I od razu mówię - NIE, to nie są ckliwe przemowy,
tylko inspirujące! (Tym różnią się od przemów wygłaszanych
podczas rozdania nagród naszego rodzimego show - biznesu).
Sprawdziły
się moje przeczucia co do „Birdmana” (chociaż nie mogę
pogodzić się z brakiem nagrody dla Michaela Keatona), który zdobył
zasłużenie aż 4 statuetki w najważniejszych kategoriach. Ciężko
przekonywać kogoś do tego, że film jest dobry bądź też nie, to
już jest subiektywna ocena każdego z nas, ale należy docenić
kunszt reżysera i wirtuozerię głównego aktora – połączenie
idealne.
Cudowne
wykonanie „Glory” - jedyny występ (może oprócz Rity Ory),
który zasłużył na nominację. LEGO z „Everything is awesome”
... do tej pory mam traumę i budzę się z krzykiem, zastanawiając
się, po jak ciężkich prochach musiały być osoby, które to
nominowały (pomijając te, które to stworzyły). Poza tym nie było
rozczarowań! Przynajmniej z mojej strony. Bez odbioru.
JUSTYNA:
Zgadzam się z Tobą w ocenie prowadzącego galę. Styl Neila
Patricka Harrisa charakteryzował się brakiem polotu, a niektóre
żarty rzucane przez prowadzącego śmieszyły chyba tylko jego. Może
nie było to aż tak złe, jak występ Anne Hathaway i Jamesa Franco
z 2011 roku, którzy byli bardziej sztywni niż statuetka Oscara, ale
jedno jest pewne – drugi raz chyba nieprędko przyjdzie mu zmierzyć
się z podobnym wyzwaniem.
Brawa
należą się zwycięzcom za ich znakomite przemowy! I znowu muszę
się z Tobą zgodzić

Oprawa
muzyczna to przede wszystkim falstart w wykonaniu Adama Levine w
piosence „Lost stars”. Jestem fanką jego głosu, ale niestety
wypadł najgorzej ze wszystkich artystów, których piosenki
nominowane zostały do Oscara. Być może to stres, złe nagłośnienie
– mam nadzieję, że da się to jakoś racjonalnie wytłumaczyć.
John Legend i Common w wykonaniu „Glory” wywołali wzruszenie
wśród dużej części publiczności. Nic dziwnego – był to jeden
z najlepszych występów zaraz po ... Lady Gadze. Mimo, że pół
świata wyśmiewa jej strój wieczorowy, do którego dobrała
rękawiczki, jakby dopiero co skończyła szorować toaletę, to jej
występ był wspaniały. Nie wiem czy wszyscy zdawali sobie sprawę z
tego, jakim głosem dysponuje ta artystka!! Brawa dla tej pani!!
Oscary
przyznane w najważniejszych kategoriach nie były dla mnie
zaskoczeniem. Chyba najbardziej zaskoczony był Michael Keaton, który
napięcie próbował zniwelować nerwowym żuciem gumy :] „Birdman”
został doceniony w najważniejszych kategoriach: najlepszy film oraz
najlepszy reżyser, brakowało jedynie Oscara dla odtwórcy głównej
roli, który niestety przegrał w rywalizacji z Eddiem Redmaynem,
typowanym na murowanego zwycięzcę w tej kategorii.
DARIA:
Dla mnie podczas tegorocznych Oscarów próbowano załatwić zbyt
wiele SPRAW. Spraw pisanych wielkimi literami. Zaczęło się już
na czerwonym dywanie – w ramach projektu #AskHerMore, czyli
walki z seksizmem polegającym na pytaniu kobiet o stroje, a mężczyzn
o sprawy „poważne”. Nie bądźmy
hipokrytami: nikt nie ogląda red carpet żeby usłyszeć, jak
rozwiązać problem w Sudanie (choć tu akurat np. George Clooney
miałby dużo do powiedzenia ;) czy głodu na świecie. A same
gwiazdy, strojąc się w kreacje i biżuterię warte kilkadziesiąt
tysięcy dolarów, też raczej nie demonstrują dystansu wobec dóbr
materialnych. Jeśli wszystkich tak drażni ta pustota czerwonego
dywanu to zachęcam, aby go zlikwidować, ubrać się w ciuchy z H&M
i być konsekwentnym. A jeśli zostajemy przy tej formule, to problem
seksizmu można rozwiązać tylko w jeden sposób: pytając o modę i
kobiety, i mężczyzn. Sceptycy mówią, że moda męska jest nudna i
nie ma o czym mówić. Wręcz przeciwnie! Jest się czym pochwalić,
na przykład Paweł Pawlikowski odbierał Oscara za „Idę” w
smokingu od Tomasza Ossolińskiego. Gdyby ktoś na czerwonym
dywanie zapytał go „Who are you wearing?” byłaby to
niesamowita reklama, a projektant powinien zafundować swojemu
modelowi butelkę dobrego szampana :) Reakcje facetów na takie
pytania są czasami zabójcze – zachęcam do obejrzenia zdziwionych
Keatona, Redmayne’a czy Weinsteina:
http://www.buzzfeed.com/kimberleydadds/eddie-redmayne-can-you-give-us-a-twirl#.ur0A3xz3p
Co do samej gali – Karolina, pozwolę sobie nie zgodzić się z Tobą w kwestii przemówień oscarowych. Mam wrażenie, że każdy przyszedł tam załatwić swoją wielką SPRAWĘ i chociaż masz rację, że Amerykanie potrafią mówić w sposób inspirujący, tym razem polityki na Oscarach było tak dużo, że było to już denerwujące. Patricia Arquette mówiła z wymiętolonej kartki o równych płacach i prawach dla kobiet. Alejandro González Iñárritu zadedykował Oscara za najlepszy film (w żaden sposób niezwiązany z tematem emigracji) wszystkim Meksykanom, wyrażając nadzieję, że po przyjeździe do USA będą traktowani z szacunkiem i godnością przez tych, którzy przybyli tutaj przed nimi i „wspólnie będą budować ten niesamowity naród emigrantów”. Kiedy Oscara za najlepszy dokumentalny film krótkometrażowy "Crisis Hotline: Veterans Press 1" odbierały Ellen Goosenberg Kent i Dana Perry, druga z pań wtrąciła na koniec mimochodem, że jej syn popełnił samobójstwo i powinniśmy mówić głośno o tym problemie. Nie musieliśmy długo czekać – Graham Moore, laureat nagrody na najlepszy scenariusz adaptowany do „Gry tajemnic” wyznał, że w wieku 16 lat próbował się zabić. Wreszcie sama szefowa Amerykańskiej Akademii Filmowej, Cheryl Boone Isaacs, wygłosiła płomienne przemówienie o roli sztuki w ciężkich czasach i w zmienianiu świata na lepsze.
Być może zabrzmi to dziwnie akurat w moich ustach, ALE nie podoba mi się zbytnie mieszanie się świata sztuki do polityki i odwrotnie, polityki do świata sztuki. A mam wrażenie, że niektórym już wszystko się pomieszało i filmowcy zachowują się, jakby każda ich publiczna przemowa odbywała się na forum ONZ, zaś politycy grzeją się z przyjemnością w blasku Hollywood (kiedy w 2013 roku połączono się satelitarnie z Białym Domem i to Michelle Obama ogłosiła najlepszy film roku, osłupiałam). Oscary to święto filmu i mody, dlaczego więc mówienie tam o filmie i modzie zaczyna być powodem do wstydu? Jak będę chciała posłuchać o problemach tego świata – włączę dowolny kanał informacyjny i sobie posłucham. Ale kiedy włączam Oscary, chcę czegoś innego – dobrego show, dobrej rozrywki, chwilowego oderwania od rzeczywistości. Przecież głównie po to oglądamy filmy, prawda?
https://www.youtube.com/watch?v=lMJVfwqvD4E
OdpowiedzUsuńA czy to wykonanie Was anie poruszyło ani ciut ciut? :)
Jack Black cudowny!;] pozostali...
OdpowiedzUsuńMusicalowe występy uratowała Lady Gaga, jeśli nie widziałeś jeszcze jej wystepu to zobacz koniecznie!;)