DARIA: Zawsze w
oscarową noc żałuję, że nie mogę obstawiać swoich typów jak na wyścigach
konnych. Poszłabym z przyjemnością na taki filmowy Służewiec: ubrała kapelusz,
kupiła drinka, a potem zgarnęła jakąś ładną pulę (bo często trafiam) ;) No,
może oprócz tych momentów, kiedy nominowany był Leonardo DiCaprio – na przekór
zdrowemu rozsądkowi zawsze w niego wierzyłam :)
W tym roku uroczystość obejrzę jednak z błogim spokojem, bo... nie mam
swoich zdecydowanych faworytów i jest parę takich kategorii, w których
ktokolwiek dostanie statuetkę, będę się cieszyła. Jeśli chodzi o najlepszy
film, powiem bardzo niepoprawnie politycznie: mam nadzieję, że głównym
kryterium NIE będzie poprawność polityczna, bo mamy w puli takie tematy jak: prześladowania
homoseksualistów („Gra tajemnic”), walkę o prawa osób czarnoskórych („Selma”) i
historię dramatycznej choroby („Teoria wszystkiego”). Jednak dla mnie ideałem
byłoby, gdyby w kategorii FILM nie oceniano tego, jak wiele chusteczek zużyjemy
podczas jego oglądania ale sposób, w jaki został zrobiony, wirtuozerię
artystyczną, odkrywczość i innowacyjność w posługiwaniu się medium, jakim jest kino. Liczy się pomysł
JAK opowiedzieć daną historię, a nie sama historia – to powinno być ocenione w
kategorii scenariusz. Ale z obiektywną oceną jest chyba jak z obiektywnym
dziennikarstwem – nie istnieje ;) Co nie
zmienia faktu, że gołym okiem widać, że w najciekawszy sposób zostały
przedstawione 2 historie: „Birdman” i „Grand Budapest Hotel”. Widziałam obydwa
filmy i choć mój rozum jest za Budapestem (niesamowicie oryginalny, nawiązujący
trochę do konwencji kina niemego), to serce jest za „Birdmanem” (cudna szydera
na aktorstwo w ogóle i różne typy aktorów w szczególe). Jeśli akademia ma do
siebie odpowiednio dużo dystansu (bo oglądając ten film jej członkowie mogli
się poczuć, jakby przeglądali się w krzywym zwierciadle), wybierze
„Birdmana”.
Idąc tym tropem nie zdziwię chyba nikogo jak powiem, że mój najlepszy
aktor to Michael Keaton. Mamy tutaj come back w stylu Micky’ego Rourke w
„Zapaśniku” z 2009 roku – on nie został wówczas doceniony (przegrał z Seanem
Pennem, który zagrał Harvey’a Milka). Ciekawe, czy w tym roku akademia doceni
powracającego po dwudziestu paru latach w roli właściwie samego siebie
Keatona. Jego główny rywal to Eddie Redmayne, wcielający się w Stephena
Hawkinga (dostał już Złoty Glob, choć to nie zawsze dobra wróża – patrz
przypadek powyżej), ale ja będę się upierać, że granie chorego daje pewne fory
– można operować zdecydowanymi środkami wyrazu i bardzo łatwo wzbudzić emocje,
zjednać sobie widzów. Dużo trudniej zrobić to grając zwykłego człowieka –
tutaj w grę wchodzą niuanse i uważam, że to właśnie zrobienie z everymana roli
oscarowej wymaga prawdziwego kunsztu.
Aktorka pierwszoplanowa – trzymam kciuki za Rosamund Pike. Chociaż
oglądając „Zaginioną dziewczynę”
szczerze nienawidziłam jej bohaterki, po głębszym zastanowieniu doszłam
do wniosku, że chyba o to chodziło ;) Naprawdę grała rewelacyjnie, operowała
całą paletą emocji, nigdy nie było wiadomo, jaką twarz pokaże w następnej
scenie. Ale statuetka trafi pewnie do Julianne Moore – zagrała panią profesor
zmagającą się z Alzheimerem (patrz wyżej – granie chorego).
Jeśli chodzi o drugoplanowych, to Edward Norton za „Birdmana” i Patricia
Arquette za „Boyhood”. Oscar za reżyserię należy się Richardowi Linklaterowi za
niesamowity pomysł kręcenia filmu na przestrzeni kilkunastu lat i pokazanie
PRAWDZIWEGO dorastania bohaterów (bez speców od charakteryzacji) i za wcielenie
tej karkołomnej koncepcji w życie. To jest właśnie twórcze i niesamowite
wykorzystywanie magii kina, o którym pisałam na początku.
No i oczywiście trzymam kciuki za naszą polską reprezentację! :)
JUSTYNA: Czy Neil Patrick Harris spełni się w
roli prowadzącego galę rozdania Oscarów 2015? Czy powtórzy sukces Ellen
DeGeneres, której oscarowe selfie zostało udostępnione ponad 2 miliony razy? Odpowiedzi
na te pytania zaczniemy uzyskiwać już od 2 w nocy. Jeżeli chodzi o moje
tegoroczne typy to zdecydowanym faworytem w kategorii najlepszy aktor drugoplanowy
jest J. K . Simmons i jego fenomenalna rola w „Whiplash”! Świetny film szczególnie
polecam gronu pedagogicznemu :]
Oscar dla aktora pierwszoplanowego powinien
trafić do Michaela Keatona – powraca w wielkim stylu. Mimo, że „Birdman” wydaje
mi się miejscami „przegadany”, to Keaton tworzy tam postać idealną. Pokazuje w
nim cały swój kunszt aktorski i wszechstronność. Najlepsza aktorka pierwszoplanowa
Julianne Moore, a drugoplanowa Patricia Arquete – mam nadzieję, że Oscary trafią
właśnie do nich :) Najlepszy film? W tym roku ta kategoria jest bardzo mocno
obstawiona. „Boyhood”, „Birdman” i „Grand Budapest Hotel” to moi faworyci. „Boyhood”
za autentyczność treści, „Birdman” za świetne ukazanie czym tak naprawdę jest
zawód aktora oraz „Grand Budapest Hotel” za szaloną fabułę i wszechobecną ironię!
Nie mogłabym również odmówić sobie wytypowania zwycięzcy w kategorii najlepsza
piosenka. Stawiam na Johna Legenda i Common i ich utwór „Glory”. Zaraz za nim
Adam Levine z „Lost Stars”. Jeżeli nagrodę dostałaby piosenka „Everything is
Awesome” z filmu „Lego: Przygoda” to naprawdę zaczęłabym wierzyć w to, że doszło
do korupcji :]
KAROLINA:
Jestem bardzo ciekawa, jak poradzi sobie prowadzący, bo stoi przed nim trudne
zadanie sprostania zeszłorocznej gospodyni Oscarów! A wiadomo, jak ważne jest
rozpoczęcie gali. Tak naprawdę w 10 minut Neil Patrick Harris musi sprzedać się
w taki sposób, aby pokochały go miliony na całym świecie. Ma być trochę
zabawnie, ironicznie, ale też elokwentnie, co perfekcyjnie łączyła
Ellen! Dla mnie „Birdman” wcale nie był przegadany, ponieważ głównym jego celem
było przekazanie myśli targających rozczarowanym swoją karierą aktorem, co w
genialny sposób pokazał Michael Keaton. Nagroda zdecydowanie powinna powędrować
do niego.
Oby tradycji nie stało się zadość, i Oscar po raz kolejny nie został
przyznany aktorom, którzy musieli fizycznie „zmienić” się do roli („Monster” i Charlize
Theron, Nicole Kidman i „Godziny”, itp. itd.) To byłoby zbyt przewidywalne, jeśli
Oscara zdobyłby odtwórca roli Stephena Hawkinga (ile można?) Drugoplanowy
aktor? Bez dwóch zdań – J.K. Simmons! Kto widział „Whiplash” będzie wiedział dlaczego -
jeśli nie, to trzeba naprawić ten błąd bardzo szybko ;] Aktorka – zapewne
Julianne Moore (gra chorą na Alzheimera) Film? Kategoria, w której wszystko może
się zdarzyć, nie ma faworyta, chociaż ja stawiam na „Birdmana” lub „Boyhood”
(choć sercem jestem z „Whiplash”, który trochę w wariacki sposób ukazuje drogę
dojścia do artystycznej perfekcji). Piosenka? „Glory” Johna Legenda, która –
poza wspomnianą przez Justynę „Lost Stars” nie ma konkurencji. Noc Oscarowa już
za chwilę, blichtr, sława, czerwony dywan, najpiękniejsze gwiazdy, najdroższe
kreacje i najbardziej utalentowane postaci światowego showbiznesu. Warto zarwać
noc, by choć na chwilę przenieść się do amerykańskiej Fabryki Snów!
Let the best win!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz