sobota, 4 kwietnia 2015

TIDAL, czyli jak dać muzykowi zarobić?





KAROLINA: Kasety, płyty CD… nie wiadomo kiedy, odeszły do lamusa. Sama mam takie ‘starocie’ w domu. Zapewne za parę lat mogę spodziewać się pytania: „A co to?” Wtedy poczuję się jak dinozaur. Ale do rzeczy. Teraz przyszedł czas na serwisy streamingowe, które miały zapobiec piractwu szerzącemu się w internecie. Niestety, na ogół większość pieniędzy biorą dla siebie, znikomą ich część przekazując artystom. Dzięki temu za niezbyt wygórowaną cenę mamy dostęp do twórczości najważniejszych wykonawców.

I tak po Spotify, Deezerze czy WIMPie przyszedł czas na zakupiony za 56 milionów dolarów przez Jaya - Z TIDAL. Madonna, Usher, Beyonce, Rihanna, Calvin Harris, Kanye West, Alicia Keys i przede wszystkim Jay - Z pokazali, kto dyktuje warunki na światowym rynku muzycznym. Ma być inaczej: pomysł wyszedł w końcu od muzyka - wizjonera, który razem ze swoją żoną Beyonce tworzy najlepiej zarabiającą parę w show - biznesie. Dzięki nim piosenki najlepszej jakości, teledyski oraz inne zakulisowe dodatki wideo, kiedyś do ściągnięcia tylko w USA i Wielkiej Brytanii, teraz już od 19,99 zł będą dostępne w Polsce.

Na co to komu?

Muzyka kosztuje, płyt kupuje się (niestety) coraz mniej: więcej zarabia się na reklamach pasztetów albo koncertach w supermarkecie. Zamiast skupić się na muzyce, artyści myślą o tym, z czego się utrzymać. Czy nowy serwis wygryzie Spotify, posiadające jak na razie monopol w tej branży? Nie bez znaczenia pozostaje fakt, że TIDAL promują największe nazwiska muzyczne ... ALE za promocję nie biorą ani grosza. Nie muszą. Chcą zrobić coś dla innych! Tak trzymać!




JUSTYNA:

#TIDALforALL?

Cała akcja promocyjna TIDAL była przeprowadzona z zaangażowaniem największych gwiazd muzyki (chociaż nie ma się czemu dziwić: Jay - Z ma raczej wysoko postawionych przyjaciół ;] Hashtag #TIDALforALL, którym gwiazdy oznaczały zdjęcie przedstawiające turkusowe tło, hulał na fanpage’ach i profilach na Instagramie takich sław jak Beyonce, Kanye West czy Rihanna. Na konferencji prasowej TIDAL też nie zabrakło największych gwiazd. Nie oszukujmy się: nie jest łatwo zgromadzić w jednym miejscu osoby, które trzęsą całym przemysłem muzycznym w Stanach Zjednoczonych, ale czego nie robi się dla Jaya -  Z?? Zwieńczeniem konferencji było złożenie przez artystów podpisów na „magicznej deklaracji”. Momentem, który trochę mnie wybudził (najpierw z dość monotonnej przemowy Alicii Keys, mówiącej o innowacyjności produktu, a następnie z wpatrywania się w kolejkę gwiazd) był wyczyn Madonny, która widocznie bardzo chciała się wyróżnić na tle innych (poza oczywiście wiekiem) i w czasie składania podpisu zarzuciła nogę na stół – TO NA PEWNO BYŁO INNOWACYJNE.

Czemu platforma TIDAL ma szansę na sukces?

Po pierwsze i najważniejsze – jest stworzona przez artystę dla artystów i fanów, którzy ZNAJĄ się na dobrej muzyce i widzą różnicę, jeżeli chodzi o jakość nagrań (co wcale dla wielu ludzi nie jest takie oczywiste). Poparcie tak wielu gwiazd też zapewne nie pozostanie bez znaczenia dla popularności tego serwisu muzycznego (podobno warunki zapłaty za liczbę odtworzeń są o wiele lepsze, niż w przypadku Spotify).  

Po drugie – czy inne kanały streamingowe oferują ekskluzywne video z gwiazdami takimi jak Rihanna, Calvin Harris czy Kanye West? Odpowiedź brzmi: NIE. Gwiazdy obiecały również zamieszczać materiały zza kulis kręcenia swoich teledysków, oczywiście również jak najlepszej jakości. Nie można w przypadku TIDAL mówić o jakiejś wielkiej rewolucji, ponieważ w wielu kwestiach przypomina on Spotify. Jednak TIDAL porusza kwestię bliską wszystkim osobom związanym z muzyką – stawia na JAKOŚĆ odtwarzania. Zobaczymy, czy zostanie za to doceniony!




DARIA: Niby ten kolejny serwis streamingowy to dobra wiadomość ... ALE też sygnał, że dobrnęliśmy do ściany: czy muzyka może być JESZCZE powszechniejsza, tańsza i lepsza jakościowo? Przechodząc długą drogę od słuchania na żywo przez gramofony, radia, magnetofony, walkmany, discmany, MP3, iPody, aż do Spotify i wspomnianego TIDALA, historia zatoczyła koło i dziś wracamy do punktu wyjścia.

Muzyka przez internet dostępna jest dla mas, straciła więc swoją aurę fajności. Czasy są takie, że liczy się oryginalność, każdy chce się czymś wyróżnić – korzystanie z serwisu streamingowego raczej cię nie wyróżni. Dlatego gwiazdy, którym (zwłaszcza finansowo!)  nie sprzyja ta demokratyzacja, poszukują wyjątkowości i elitarności wracając do źródeł i nagrywając ... płyty winylowe. Nie wiem czy wiecie, ale nawet ikona postępu Jay – Z zlecił wytwórni Third Man Records należącej do Jacka White’a wydanie swego ostatniego solowego albumu „Magna Carta Holy Grail” w limitowanej, winylowej edycji 1000 sztuk. Jack White to w ogóle gorący orędownik winyli – mimo, że założona przez niego grupa The White Stripes przestała istnieć 4 lata temu, postanowił uczcić 10 rocznicę premiery ich albumu „Get Behind Me Satan” ... tak, zgadliście – wypuszczeniem edycji winylowej.

18 kwietnia obchodzimy ogólnoświatowy Record Store Day – Dzień Sklepów Płytowych. Czy dzięki tym wszystkim TIDALOM i Spotify’om chętnych (i powodów) do świętowania będzie z roku na rok coraz mniej? Czy płyty czeka smutny los kaset, zalegających gdzieniegdzie na strychach i w magazynach tych sympatycznych panów, którzy handlowali nimi na bazarkach w latach 90? Czy może KUPOWANIE (bo to jest w tym wszystkim najważniejsze) płyt stanie się domeną wybrańców, którzy mogą sobie na to pozwolić i nie mają dylematu „płyta czy obiad w tym tygodniu?” Paradoksalnie, zamiast demokratyzacji spowoduje to hierarchizację społeczeństwa: bazę będą stanowić słuchający przez internet, nadbudowę klasa średnia z kolekcjami ulubionych artystów na CD, a wierzchołek, top of the top, melomani i snobi, którzy kupili sobie obecność w elitarnym, 1000 – osobowym klubiku z winylem Jaya – Z. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz