piątek, 22 lutego 2013

Gospodarz wieczoru – nie tak łatwo być śmiesznym...



Good evening ladies and gentlemen, welcome to the (...) Annual Academy Award! 

Źródło: www.scene-stealers.com



Źródło: www.someecards.com
I po tym zdaniu zaczynają się schody... Prowadzenie wieczoru oscarowego może być wielką przyjemnością (dla gospodarza i widowni), lecz może również okazać się wielką męczarnią. Wydawałoby się, że jego/jej rola wcale nie jest taka duża: czy naprawdę trzeba wielkiego talentu, żeby odczytać parę napisanych przez kogoś żartów z promptera oraz zapowiadać kolejne kategorie i nazwiska gwiazd wręczających nagrody? Odpowiedź brzmi: TAK. Gospodarz wieczoru oscarowego tak naprawdę odstawia na scenie stand –up comedy, z tą małą różnicą, że jego widowni nie stanowi kilkunastu znajomych w zadymionym barze, ale miliard ludzi na całym świecie. Zgodzicie się chyba, że to może lekko zestresować i negatywnie wpłynąć na jakość występu? A widownia – nawet oddzielona szybą telewizora - wyczuwa każdy fałsz, nieszczery śmiech, dowcip wygłoszony bez przekonania (a już nie daj Boże nieśmieszny!), brak luzu i spontaniczności. 


Źródło: cinematicfilmblog.com
Niekwestionowanym „hostem hostów” jest Billy Crystal – zarówno pod względem ilości (9 razy!), jak i jakości. Billy po prostu płynie, a my z nim – obejrzyjcie sobie na youtubie jakikolwiek ”opening speech” który wygłosił a zobaczycie, o czym mówię. Crystal to mały, niepozorny facecik o urodzie sprzedawcy hot – dogów, który sprawia że cały Kodak Theatre (czy raczej Dolby Theatre) ryczy ze śmiechu i wstaje z zachwytu. Jego metoda na sukces jest moim zdaniem prosta – nie przekombinowywać. Na scenie czuje się NAPRAWDĘ swobodnie, niczego nie udaje, nie gapi się w prompter jak w ołtarz – mamy wrażenie, że w ogóle nie ma tam żadnego promptera, a Billy wykonuje freestyle i wymyśla wszystko na poczekaniu. Nie boi się też jechać po bandzie, jednak umiejętnie na niej balansuje, nie przekraczając granicy dobrego smaku. Co nie zmienia faktu, że jest wredny i czasem niepoprawny politycznie. Kiedy go oglądam najbardziej zdumiewa mnie jednak fakt, że jeden facet bez żadnych rekwizytów, dekoracji, tancerzy, chórków i w ogóle czegokolwiek, po prostu stojąc i gadając (lub śpiewając) jest w stanie przykuć uwagę całego Hollywood.


Źródło: www.ew.com
Przełomową datą w historii Oscarów jest rok 1994 – wtedy to pierwszy raz imprezę poprowadziła... kobieta! A była nią Whoopi Goldberg, która z zadania wywiązała się znakomicie, więc zostało jej powierzone jeszcze 3 razy. Whoopi zasłynęła ogromną autoironią oraz niebanalnymi kostiumami – w 1999 wyszła na scenę przebrana za królową Elżbietę I. Po niej kobiety prowadziły Oscary tylko dwukrotnie: w 2007 roku Ellen DeGeneres (znana w USA gospodyni talk – show), która moim zdaniem wypadła bardzo dobrze, i Anne Hathaway, która w duecie z Jamesem Franco w 2011 roku sprawiła, że przez całą imprezę się stresowałam. Po każdym ich żarcie czekałam w napięciu na śmiech widowni - uszczęśliwiłby mnie nawet pojedynczy chichot gdzieś z końca sali. Jednak bardzo często nie nadchodził, a mnie dopadało przykre uczucie zażenowania, podobne do tego, które odczuwamy słuchając dowcipów Karola Strasburgera w „Familiadzie” (może powinniśmy go zgłosić jako polskiego kandydata do prowadzenia Oscarów?)



Źródło: www.guardian.co.uk
Źródło: www.afterellen.com
 
 
Moje wnioski są chyba niepoprawne politycznie, ale podobnie jak Billy Crystal nie będę się tym przejmować. Tak więc – dobry prowadzący to dziwny prowadzący. Jeśli facet – aktor komediowy i charakterystyczny, żadnych amantów znanych z superprodukcji. Czy Brad Pitt lub Johnny Depp mogliby rozbawić Was do łez? Nie, ponieważ nie postrzegacie ich jako osób zabawnych i nie tego od nich oczekujecie. Jedni mają być piękni, pociągać i wzruszać, a przy innych możemy się rozluźnić i pośmiać, jak przy Crystalu, Stevie Martinie lub Alecu Baldwinie . Z kobietami podobnie: najlepsze były niezbyt urodziwa Murzynka w średnim wieku oraz zdeklarowana lesbijka, natomiast piękna, młoda i niewątpliwie utalentowana aktorsko Hathaway wypadła niezbyt dobrze. Hugh Jackman, niegdysiejszy zdobywca tytułu najseksowniejszego faceta na ziemi, a w 2009 roku oscarowy host, radził sobie w scenach śpiewu i tańca, ale dowcipem nie porwał. Licencję na żartowanie dzierżą freaki, komicy i osoby w różny sposób odmienne, nie odpowiadające hollywoodzkim kanonom. Zobaczymy, jak poradzi sobie w tym roku debiutujący w roli gospodarza Seth MacFarlane, scenarzysta i twórca seriali animowanych, np. „Johnnego Bravo”, „Krowy i kurczaka” czy „Laboratorium Dextera” oraz pełnometrażowego „Teda”. Ale sądząc po poczuciu humoru bijącym z jego dzieł nie mamy się chyba o co martwić. Czy zostanie nowym Billym Crystalem, przekonamy się już w nocy z niedzieli na poniedziałek!!

Daria

Źródło: starcrush.com

1 komentarz:

  1. Poczucie humoru MacFarlane'a jakoś do mnie nie trafia, ale jego reklamówki zapowiadające tegoroczne Oscary bardzo mi się podobały, więc mam nadzieję, że cała gala będzie na podobnym poziomie :)
    Pozdrawiam i będę śledzić z Wami noc 24/25 :D

    OdpowiedzUsuń